domość i zażegnać pierwszy napad kilkoma uroczystemi frazesami, zastosowanemi do okoliczności. Już po sposobie, w jaki obracał klucz w zamku, można było poznać, że ma powiedzieć cóś ważnego. Ale jakież było jego zdziwienie, kiedy o tak późnej godzinie zastał salon oświetlony, Karolinę nieśpiącą, a przy ogniu resztki naprędce przyrządzonego jedzenia, jak zwykle przy odjazdach lub przybyciach.
Zbliżyła się do niego silnie wzruszona:
— Cicho! Nie rób hałasu.,.. On jest tutaj.... Śpi, Och! jakżem szczęśliwa.
— Kto? co takiego?
— Ależ Jack! Tonął. Jest ranny. Okręt zginął. Cudem się tylko wyratował. Wraca z Rio-Janeiro, gdzie leżał przez dwa miesiące w szpitalu.
Argenton lekko się uśmiechnął, co właściwie można było wziąść za dowód zadowolenia. Trzeba mu oddać sprawiedliwość, iż przyjął tę wiadomość bardzo po rodzicielsku i pierwszy powiedział, aby Jacka zatrzymać w domu aż do zupełnego wyzdrowienia. Sumiennie rzecz biorąc, niemógł mniej zrobić dla swojego pryncypała, swojego jedynego akcyonaryusza. Dziesięć tysięcy franków zasługiwały na jakieś względy.
Gdy pierwsze wzruszenie minęło, pierwsze dnie przeszły, życie Karoliny i poety przybrało zwykłą swą kolej, powiększyło się tylko obecnością tego biednego kulawego, któremu wybuch kotła
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/478
Ta strona została skorygowana.