Strona:PL A Daudet Jack.djvu/504

Ta strona została skorygowana.

ta we dwoje, jak prawie wszystkie wieśniaczki, których ziemia pociąga ku sobie w skutek ich pracy codziennej, z ciałem popękanem od słońca, zakurzona i wyschnięta, Salé miała jeszcze odrobinę życia W oczach nieufnych, czarnych jak węgiel, wsuniętych pod powiekę jak drapieżne zwierzęta w głąb swej nory. Mówiła ona o biednym człowieku, chorym od kilku miesięcy, niepracującym, niezarabiająoym nic, a który jednakże nie mógł się zdecydować zostać łotrem. Mówiła o rzeczach okropnych, koloryzując je sobie właściwemi wyrażeniami i patrząc prosto w twarz młodej dziewczyny, jakby ją bawiło jej zakłopotanie. Dwa czy trzy razy brała chęć Jacka wyrzucić za drzwi ten potwór w łachmanach. Ale się powstrzymał, widząc jak Cecylia zachowywała spokojność — wobec tego napastniczego grubiaństwa, spokojność wytrwałą i pewną siebie, o którą najwyszukańsza złośliwość łamie sobie zęby, myśląc, że ugryzła. Dostawszy lekarstwo, chłopka wyszła, oddając wszystkie możliwe ukłony i wypowiadając błogosławieństwa z udaną pokorą. Przechodząc koło Jacka odwróciła się, poznała go.
— Patrzaj go, malec z Olszyn, powiedziała głośno do Cecylii, która ją odprowadzała. Boże łaskawy, jakże on zmięty! powiedz sama panno Cecylio, czyż nie warto oderznąć języka tym, którzy kiedyś mówili, że pan Rivals hodował sobie młodego Argentona, ażeby go później z panienką ożenić. Na pewniaka teraz byś go już nie chciała.... Przedziwna rzecz, jakto życie ludzi zmienia.