Strona:PL A Daudet Jack.djvu/505

Ta strona została skorygowana.

Odeszła, śmiejąc się do rozpuku.
Jack uczuł, że blednieje. Ach! stara łajdaczka dała mu się ona teraz we znaki, jak to kiedyś groziła. Chciała go podciąć sierpem, tem narzędziem z zakrzywionem ostrzem; rana teraz zadana sięgnęła głęboko, bardzo głęboko i trudna do wyleczenia. Ale nie tylko sam Jack był dotknięty; znam kogoś, który udawał, że pisze w wielkiej książce i pisał w poprzek, z głową pochyloną i z rumieńcem wielkiego wzruszenia!
— Katarzyno, prędko zupę i dobrego wina, dobrego koniaku i wszystkiego co potrzeba.
Tak wołał doktór, który wrócił a widząc Jacka i Cecylię zakłopotanych i milczących, wybuchnął śmiechem radosnym.
— Jakto, tyle tylko macie sobie do opowiadania, po siedmiu latach rozłąki, podczas których nie widzieliście się z sobą? No, prędzej do stołu, to humor poprawi biednemu chłopcu.
Śniadanie nie poprawiło humoru Jackowi, owszem przeciwnie zdwoiło jego pomięszanie. Wobec Cecylii nie umiał jeść, drżał na myśl, że zdradzić się może z karczemnymi nałogami. Przy stole Argentona złe zachowanie się, jakiego nabrał podczas życia rzemieślniczego, nie kłopotało go wcale. Tutaj czuł się śmiesznym, nie na miejscu, a szczególnie nieszczęśliwe ręce sprawiały mu okropne męczarnie. Jeszcze ta, która trzymała widelec, mogła ujść, była zajęta, ale co zrobić z drugą? Na białym obrusie wszystkie jej skaleczenia odbijały się w sposób przerażający. Zroz-