Strona:PL A Daudet Jack.djvu/509

Ta strona została skorygowana.

kozy. Był to odwet za łowy z dawnych czasów. Ścigał ją chwil kilka, potem zatrzymał się nagle.
— Waryat jestem..... Kobieta ta powiedziała mi, bądź co bądź, wielką prawdę.... Cecylia nie chciałaby mnie teraz.
Dnia tego nie jadł obiadu; nie rozniecił ognia, lampy nie zapalił. Siedząc w kącie jadalni, jedynego pokoju, który zamieszkiwał i w którym zgromadził kilka sprzętów, rozproszonych po całym domu, z oczami zwróconemi na oszklone drzwi, po za któremi lekka mgła pięknej nocy jesiennej bielała się pod działaniem niewidzialnego pochodu księżyca, myślał sobie: „Cecylia jużby mnie nie chciała”.
To jedno zapełniło cały czas jego dumania.
Ona by go nie chciała. Rzeczywiście wszystko ich oddzielało. Naprzód on był rzemieślnikiem, a potem.... Okropny wyraz pojawił się na jego ustach: „bękart”.... Myślał o tem pierwszy raz w życiu. W dzieciństwie rzeczy te są prawie obojętne, jeśli w otoczeniu nic ich nie przypomina w sposób obrażający; a Jack żył w świecie bardzo mało skrupulatnym, przeszedłszy przez towarzystwo Chybionych do tej klasy robotniczej, w której wszystkie błędy mają swoją wymówkę, w nędzy w której rodziny przysposobione są liczniejsze niż gdzieindziej. Nigdy nie słysząc o ojcu swoim, nigdy się o niego nie troskał; zaledwie uczuwał brak tego przywiązania, tak jak głuchoniemy nie może sobie zdać sprawy ze zmysłów,