Strona:PL A Daudet Jack.djvu/511

Ta strona została skorygowana.

z tych rozmów, w których oczy dopomagają wyrazom, w których domyślne wyznania tłomaczą się nieraz milczeniem, od słów częstokroć wymowniejszem. Na nieszczęście nie miał dość pieniędzy, ażeby pojechać koleją. Matka miała mu je przysłać; ale pewnie zapomniała.
„Ba, pomyślał, odbyłem tę drogę piechotą, kiedym miał lat jedynaście. Mogę ją odbyć i teraz, chociaż jestem trochę słaby.”
Istotnie nazajutrz odbył on tę straszną drogę, a chociaż mu się wydała mniej długą i mniej przerażającą, zauważył przecież, że była przykrzejszą. Nieraz doznajemy tego wrażenia, że rozczarowywamy się ze wspomnień dziecięcych, porównywając je z tym wiekiem, w którym się rozumuje, i wszystko sądzi. Możnaby powiedzieć, że w oczach dziecka jest jakaś materya upiękniająca, która trwa tak długo jak nieświadomość pierwszych spojrzeń; w miarę wzrostu wszystko, co ono podziwiało, powleka się barwą ponurą. Poeci są to ludzie, którzy zachowali swoje życzenia dziecięce.
Jack zobaczył miejsce, w którym spał niegdyś, małą kratę w Villeneuve-Saint-Georges, gdzie się zatrzymał, ażeby przekonać policyanta, że jego matka tu mieszkała, stos kamieni wzdłuż rowu, który nabawił go takiego strachu, i tę karczmę obrzydliwą, która tylokrotnie w jego snach się pojawiała!..... Niestety, co się tyczy nor widział on wiele innych, gorszych! Postacie robotników, i celników, które go niegdyś tak przeraziły, nie-