zadziwiały go już teraz; ocierając się o nich, pomyślał sobie, że gdyby Jack z czasów jego młodości, wychodząc nagle z po za kurzu drożnego swoim chwiejnym i pospiesznym krokiem dezertera szkolnego, spotkał był Jacka terazu ciekającego, toby się może przestraszył daleko więcej niż jakiegokolwiek ponurego widziadła. Przybył do Paryża około pierwszej po południu podczas deszczu drobnego i chłodnego; a ciągnąc dalej porównanie pomiędzy dawnemi wspomnieniami a chwilą obecną, przypomniał sobie i świt wspaniały i piękne niebo majowe, w otoczeniu którego przy końcu pierwszej podróży ukazała mu się matka, jak otoczony chwałą archanioł, co światłością swoją rozprasza pułki duchów nocnych. Zamiast małej willi Olszyn, gdzie jego Ida śpiewała pośród kwiatów, pod portykiem jaskiniowym Przeglądu przyszłych pokoleń ukazał mu się Argenton w towarzystwie Moronvala, obarczonego korektami wraz ze szwadronem Chybionych, i w kilku zamienionych wyrazach wyczerpywał jakąś świeżą rozprawę.
— Patrzajcie! ot i Jack, — powiedział mulat.
Poeta zadrżał, podniósł głowę. Widząc tych dwóch ludzi przed sobą, jednego ubranego starannie, w rękawiczkach, błyszczącego, wracającego od stołu, a drugiego wychudzonego, w starej aksamitnej zbyt krótkiej kamizelce, która świeciła się od zużycia i wody, nigdyby nie można pomyśleć, że pomiędzy nimi mógł istnieć jakikolwiek
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/512
Ta strona została skorygowana.