Strona:PL A Daudet Jack.djvu/514

Ta strona została skorygowana.

Poeta uśmiechnął się skromnie, i zadowolony z siebie odszedł w towarzystwie usłużnej eskorty, idącej do niego wzdłuż wybrzeży.
Przed tygodniem jeszcze okrutne słowa Argentona ześliznęłyby się po zezwierzęconym Jacku, ale od wczoraj był on już innym. Kilka godzin wystarczyło, ażeby go zrobić dumnym i obraźliwym tak dalece, że po otrzymanej obrazie chciał się wrócić pieszo tam, zkąd przyszedł, nie widząc się z matką; ale miał z nią pomówić i to pomówić na seryo. Wszedł więc.
Mieszkanie było całe w ruchu; Jack zobaczył tapicerów, oklejających pokoje, wstawiających ławki, jakby dla rozdawania nagród. Tego dnia właśnie wydawano wielki wieczór literacki, na który wszyscy przedstawiciele sztuki mieli się zgromadzić, i to było przyczyną, dla czego Argenton był tak wściekły, zobaczywszy syna Karoliny. Karolina również zachwycona nie była. Ujrzawszy go, przerwała zajęcie jako pani domu, przekształcająca mieszkanie, stwarzająca saloniki, buduary, pokoje do palenia, wszędzie — nawet w alkowach i garderobach.
— Jakto? to ty mój biedny Jacku? Założyłabym się, że przychodzisz po pieniądze... Musiało ci się zdawać, żem o tobie zapomniała. Otóż powiem ci prawdę: miałam to zlecić panu Hirschowi, który ma się udać do Olszyn za dwa lub trzy dni dla zrobienia kilku ciekawych doświadczeń z perfumami Jest to nowo wynaleziony przez niego