— Nie, nie, to Bulacowie starszej linii byli markizami.
— A więc on był spokrewniony z Bulacami?....
— Rozumie się..., on był naczelnikiem linii młodszej.
— A więc mój ojciec.... nazywał się?
— Baron de Bulac, porucznik marynarki.
Gdyby balkon był się zwalił, pociągając za sobą werandę ze wszystkiem, co na niej było, Jack nie uczułby straszniejszego wstrząśnienia w całej swojej istocie. A jednak miał jeszcze odwagę zapytać:
— Czy dawno już umarł?
— O! tak, bardzo dawno.... odpowiedziała Karolina, i zrobiła giest wymowny, ażeby odsunąć daleko w przeszłość osobistość, która się dla niej już zagadkową stała.
Ojciec jego umarł; to było prawdopodobieństwem. Teraz czy to był de Bulac lub też d’Epan? Czy matka jego skłamała teraz czy wprzódy? A zresztą, może ona wcale nie skłamała; może sama o tem nie wie.
Co za wstyd!
Jakżeż złą masz minę, mój Jacku, powiedziała Karolina, przerywając sobie długie opowiadanie romantyczne, w które się zamaszyście zapuściła, w skutek wzmianki o swoim poruczniku marynarki — ręce twoje są zimne jak lód. Źle zrobiłam, że cię przyprowadziłam na ten balkon.
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/517
Ta strona została skorygowana.