i nadającej mu widok Egipcyanina, przebranego za Europejczyka.
Uzupełniała ten widok twarz pełna, dość regularnych rysów, której jednak żółta skóra, wyciągnięta jak gdyby pęknąć miała, tak skąpo na twarzy przykrojona była, że gdy usta otwierał, oczy mu się zamykały i na odwrót.
Nieszczęśliwy ten młodzieniec w ciasnej skórze budził w widzu chęć ukłucia go, nadcięcia lub czegoś podobnego, coby mu pomódz mogło.
Pamiętał dobrze furmana Augustyna, który służył u jego rodziców i dawał mu niedopałki cygar.
— Cóż mu pan każesz powiedzieć? spytała panna Constant najbardziej uprzejmym tonem.
— Nie.... odparł po prostu Said.
— Jakże się mają pańscy rodzice?... Otrzymujesz pan od nich wiadomości?
— Nie.
— Czy powrócili do Egiptu, jak mieli zamiar?...
— Nie wiem... nigdy do mnie nie pisują.
Co prawda, próbka wychowania Moronval-Decostère nie bardzo w tych odpowiedziach wypadła szczęśliwie i nasunęła słuchającemu Jackowi wiele dziwnych uwag.
Urywkowe wyrażenia się tego młodego człowieka o swoich rodzicach, w połączeniu z tem, co przed chwilą opowiadał Moronval o życiu rodzinnem, którego większa część jego uczniów była od dzieciństwa pozbawioną i które on usiłuje
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/52
Ta strona została skorygowana.