Strona:PL A Daudet Jack.djvu/533

Ta strona została skorygowana.

podczas winobrania, a oceniał go tak dalece, że jego wnuczka wstała po cichu, kazała zaprządz, obwinęła się w swój płaszczyk, a poczciwy ojciec Rivals, widząc ją zupełnie gotową, wstał od stołu, wsiadł do powoziku, wziął lejce do rąk, pozostawiwszy na stole szklankę napełnioną do połowy z wielkiem zgorszeniem współbiesiadników.
Powracali wszystko troje jak dawniej, w samotności wiejskiej, cokolwiek tylko ściśnięci w kabrioleciku, który się nie powiększył, a który teraz dzwonił po drodze zużytemi resorami. Turkot ten jednakże wcale nie odbierał powabu przejażdżce, której gwiazdy, tak liczne w jesieni, towarzyszyły w górze jakby deszcz złoty zawieszony wśród przenikającego powietrza. Mijano mury parków, z których się wydostawały na zewnątrz delikatne gałązki, kończyły się one zazwyczaj jakimś tajemniczym pawilonikiem z zapuszczonemi żaluzyami, jak gdyby zamykały jakąś przeszłość w swojej zasłonie; z drugiej strony mijano Sekwanę, na której tylko domki dozorców szluz były oświetlone i na której przepływały zwolna, powierzając się prądowi, długie szeregi drzew, galary, gdzie ognie zapalone na przodzie i z tyłu błyszczały spokojnie w falach odbite.
— Czy nie zimno ci, Jacku?... pytał doktór.
Jakżeby zimno mu było? Wielki szal Cecylii dotykał go swoją frendzlą, a zresztą miał tyle słońca w swoich wspomnieniach!....