wych dostał w nogę cały nabój Lefoszówki. Zastałem rannego na wielkiem łożu Archambauldów, dokąd go przeniesiono; był to piękny młodzieniec lat około trzydziestu, z głową cokolwiek spłaszczoną, z wielkiemi brwiami nad bardzo jasnemi oczami, nad temi oczami krajów północnych, które zdają się ożywiać przy białości lodu. Z podziwienia godną cierpliwością wytrzymał on wydobywanie śrutu, który musiałem wyjmować ziarnko po ziarnku, a po skończonej operacyi podziękował mi bardzo dobrą francuzczyzną z akcentem cudzoziemskim, śpiewnym i łagodnym. Ponieważ go nie można było przenieść bez niebezpieczeństwa, przychodziłem więc dalej do gajowego, ażeby mieć o nim staranie, dowiedziałem się, że to był Rossyanin, z możnej familii, hrabia Nadin, jak go nazywali towarzysze łowów.
Jakkolwiek rana była niebezpieczna, Nadin przyszedł wkrótce do siebie, dzięki swej młodości, sile a także dzięki staraniom matki Archambauld. W każdym jednak razie nie mógł długo chodzić, a ponieważ zdawało mi się, że ciężało mu jego osamotnienie, że dla młodego człowieka, przyzwyczajonego do zbytku i wygód, przykrem było takie wyzdrawianie w zimie, pośród lasu, z widokiem za gałęzie i liście, w towarzystwie milczącej fajki Archambaulda — zabierałem go często do swego powozu wracając z objazdu. Jadał obiad wraz z nami. Czasem nawet, kiedy pogoda była zła, nocował u nas.
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/537
Ta strona została skorygowana.