Strona:PL A Daudet Jack.djvu/546

Ta strona została skorygowana.

cego, miało się urodzić dziecko.... Jakże smutno było w naszym domu!... Wśród przygnębienia i milczenia mojego i żony, Magdalena szyła bieliznę dziecięcą, ozdabiała wstążkami i koronkami te drobne przedmioty, które stanowią radość i dumę matek, a na które ona nie mogła patrzeć bez wstydu, jak mnie się przynajmniej zdawało. Najmniejsza aluzya do tego nędznika, co ją uwiódł, przejmowała ją bladością i drżeniem. Myśl o tem, że należała do niego, zdawała się ją gryźć jak plama, ale żona moja, która wiedziała to jaśniej odemnie, mówiła mi nieraz: „Mylisz się.... Jestem pewna, że ona kocha go jeszcze.” Tak jest, ona go kochała; a jakkolwiek jej pogarda i nienawiść były wielkie, miłość jednak silniejszą była w jej sercu. Wyrzut sumienia, że nie przestaje kochać istoty niegodnej, był z pewnością dla niej zabójczym; wkrótce bowiem umarła, w kilka dni po wydaniu na świat naszej małej Cecylki. Możnaby powiedzieć, że na to tylko oczekiwała, ażeby rozstać się ze światem. Pod jej poduszką znaleźliśmy list, złożony, zużyty na składach, list jedyny, napisany przez Nadina przed jej małżeństwem, w którym wiersze były zamazane i oblane łzami. Musiała go często odczytywać, ale była zbyt dumną, ażeby się przyznać do tego; umarła więc nie wymówiwszy nigdy tego nazwiska, które bezwątpienia miała ciągle na ustach.
Dziwnem ci się wydaje, moje dziecko, nieprawdaż, że w takim domku spokojnym na wsi mógł