Strona:PL A Daudet Jack.djvu/551

Ta strona została skorygowana.

rzucona z tej wysokośai, z której ciebie strącono. Jakżem ja przeklinał tych wszystkich waryatów wraz z ich humanitarnemi marzeniami! A jednak zachowałem jeszcze nadzieję. Myślałem sobie: „Ciężkie doświadczenia w początkach życia wytwarzają częstokroć ludzi bardzo silnych. Jeżeli Jack smutek swój pokona, jeżeli czytać będzie dużo, jeżeli zachowa w głowie ideał, podczas gdy ręce jego pracować będą, to pozostanie godnym kobiety, którą mu przeznaczam.” Listy, któreśmy od ciebie odbierali, tak czułe tak wzniosłe, utwierdzały mnie w tych myślach. Ja i Cecylia czytaliśmy je razem i mówiliśmy o tobie codziennie.
Naraz przyszła wiadomość o owej kradzieży. Ach! mój przyjacielu, byłem przerażony. Jakże się złościłem na słabość twojej matki, na tyranię twego potwora, co cię zgubił, popychając na złą drogę. Szanowałem jednak współczucie, sympatię, czułość, jaką dziecko moje zachowało w swem sercu dla ciebie, nie miałem odwagi wywodzić jej z błędu, czekałem na jej wiek późniejszy, na rozum wytrawniejszy, ażeby mogła znieść lepiej pierwsze swoje rozczarowanie... Zresztą, z przykładu jej matki wiedziałem doskonale, że istnieją grunta tak żywotne, iż wszystko, co się w nie rzuca, zapuszcza w nich korzenie, wzmacnia się, nawet w skutek oporu. Czułem, że tyś się zakorzenił w tem małem serduszku i liczyłem na czas, na zapomnienie, ażeby cię wyrwać ztamtąd. Otóż