miał więcej odwagi. Kiedy skończył wyjaśnienie swoich zamiarów, ona wyciągnęła ku niemu swoją piękną, wierną rączkę:
— Jacku, czekać na ciebie będę lat cztery, czekać będę zawsze mój przyjacielu.
— No cóż Szramo, jeszcze się nic nie znasz na żelazie?... Oto przyszedł chłopak ze statku, który ohciałby się zaciągnąć do czeladzi.
Ten, co go zwano Szramą był to ogromny drylbas w bluzie i kaszkiecie, z twarzą przerżniętą dużą blizną, świadczącą o dawnym wypadku. Zbliżył się on do kontuaru, gdyż takie sceny zaciągania się do czeladzi odbywają się ciągle u przedmiejskich handlarzy win, zmierzył od stóp do głowy towarzysza, którego mu przedstawiono, pomacał mu mięśnie i rzekł tonem doktoralnym:
— Brak w nim trochę wyrobienia, ale że był między palaczami...
— Trzy lata — powiedział Jack.
— Otóż to! to dowodzi, że jesteś silniejszy, niż się na pozór wydajesz.... Idźże do Eyssendeck, wielkiego domu na ulicy Oberkampf. Potrzebują tam robotników do obcinacza i wahadła. Powiesz