wracają do swego rodzinnego strumyka. Było to skutkiem spotkania na jakimś baliku pod rogatkami, na który pani poszła dla szyku albo też przejażdżki po cyrkułach ubogich. Robotnicy tam ubierają się lepiej od innych, mają minę buńczuczną, spojrzenie pogardliwe i roztargnione, jak ludzie, których wybrały królowe.
Dla Jacka podejrzenia te podwójną były zniewagą; nie zakomunikował ich przecież Karolinie, ale żeby zapobiedz jej przyjazdom, powiedział, że regulamin pracowni zabrania całkowicie wychodzić podczas godzin pracy. Odtąd widywali się tylko bardzo zdaleka, w ogrodach publicznych, a przedewszystkiem w kościołach, gdyż Karolina, jak wszystkie jej podobne, starzejąc się, została dewotką w skutek nadmiaru bezczynnej uczuciowości a także w skutek zamiłowania wystaw, ceremonij, w skutek potrzeby zadość uczynienia ostatnim próżnościom pięknej kobiety, kiedy się pochyla na klęczniku u wejścia do chóru w dnie, w które bywa kazanie.
W czasie tych rzadkich i krótkich spotkań Karolina według zwyczaju gadała cały czas, chociaż z miną smutną, cokolwiek zmienioną. Mówiła jednak, że jest bardzo spokojna, szczęśliwa, pełna ufności w przyszłość literacką Argentona.... Ale dnia pewnego, kończąc jednę z rozmów, kiedy wychodzili z kościoła Panteonu, powiedziała do niego z pewnym zakłopotaniem:
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/579
Ta strona została skorygowana.