Strona:PL A Daudet Jack.djvu/588

Ta strona została skorygowana.

po tem, co mu opowiedziała, że nie śmiał na nią patrzeć. Kiedy skończyła, wziął ją za rękę i z wielką łagodnością, czułością, ale i powagą, posiedział:
— Dziękuję ci, mamo, żeś przyszła..... Jednej mi tylko rzeczy do mojego szczęścia brakowało, do godności mojej, to jest ciebie. Teraz już cię mam, trzymam, posiadam, niczegom też nie mógł więcej pragnąć. Tylko uprzedzam, że cię już nie puszczę.
— Ja miałabym odejść, ja! Powrócić do tego człowieka!.... Nie, mój Jacku, z tobą tylko, z tobą, we dwoje..... Wiesz, com ci powiedziała, że przyjdzie kiedyś dzień, kiedy potrzebować cię będę. Dzień ten nadszedł, nie skarżę się na niego, przysięgam ci....
Po uściskaniu syna wzruszenie jej rozpraszało się powoli, przechodziło w głębokie westchnienie, jak to bywa u dzieci, które dużo płakały.
— Zobaczysz mój Jacku, jak piękne życie wieść będziemy. Bo ja ci winna jestem, spóźnione staranie i czułości. Nie bój się, spłacę swój dług. Nie mogę ci powiedzieć, jak się czuję wolną, jak swobodnie oddycham! No pokój twój jest bardzo ciasny, bardzo nagi, bardzo smutny, prawdziwa psia buda. Otóż odkąd jestem tutaj, zdaje mi się, że weszłam do raju.
Ta trochę za lekka ocena jego mieszkania, które z Belizaryuszem uważali za wspaniałe, nabawiła Jacka niepokoju co do przyszłości, ale nie