Strona:PL A Daudet Jack.djvu/589

Ta strona została skorygowana.

miał czasu zastanawiać się nad tem. Zaledwie pół godziny pozostawało mu do chwili udania się do pracowni, a potrzeba było zdecydować i ustalić tyle rzeczy, że nie wiedział, od czego zacząć; poszedł naprzód poradzić się kramarza, który ciągle jeszcze mierzył krokami korytarz i mierzyłby go tak do wieczora, nie śmiejąc ani razu zasztukać, ażeby się dowiedzieć, czy konferencya skończona.
— Słuchaj, co mi się zdarza, Belizaryuszu. Matka moja ma mieszkać wraz ze mną, jakże my się urządzimy?
Belizaryusz zadrżał na myśl, która mu naprzód skreśliła w głowie: „On nie będzie już mógł być towarzyszem. Małżeństwo znowu się odroczy”. Nie dał po sobie poznać rozczarowania i myślał tylko nad wybawieniem przyjaciela z kłopotu. Umówili się, że ponieważ ich mieszkanie najlepszem było z tych, które wychodziły na sień, zajmie go więc Jack wraz z matką, a kramarz pomieści kaszkiety i kapelusze u pani Weber, dla siebie zaś poszuka jakiej izdebki w domu.
— To nic nie znaczy, to nic — mówił poczciwy, starając się przybrać minę wesołą.
Weszli, Jack przedstawił swej matce przyjaciela Belizaryusza, który teraz przypomniał sobie piękną damę z Olszyn; a na ten dzień instalacyjny kramarz oddał się do usług Idy de Barancy, gdyż już o Karolinie mowy nie było. Potrzeba było nająć łóżko, dwa krzesełka, toaletę. Jack