swój młotek i nieśmiertelny fartuch skórzany. Po kilku wypadkach tego rodzaju, oczekiwano już tylko sposobności, ażeby się pozbyć tego intruza, który zamiast być pomocą gospodarstwa stawał się bardzo ciężkim jego brzemieniem. Musiał się na to zgodzić sam Belizaryusz, i często przychodził skarżyć się na Ribarota do swego przyjaciela Jacka, który lepiej niż ktokolwiek rozumiał jego zmartwienie, gdyż i on także wziął sobie towarzysza strasznie niedogodnego, na którego przecież skarżyć się nie mógł, bo za bardzo go kochał!....
Pierwsza wizyta pani de Barancy w Etiolles sprawiła Jackowi wielką radość i wiele niepokoju. Dumnym był z nawrócenia matki, lecz wiedział, jak ona jest nierozsądną, gadatliwą, jak nierozważną w ruchach i mowie! Obawiał się sądu Cecylii, niespodziewanego światła, tej nagłej i surowej wróżby, jak a powstaje w młodych umysłach o rzeczach nawet dla nich nieznanych. Pierwsze chwile widzenia się uspokoiły go nieco. Pominąwszy ton przesadny, z jakim Ida nazywała Cecylię „moja córko”, obejmując ją za szyję, wszystko odbyło się w zadawalniający sposób;