Strona:PL A Daudet Jack.djvu/640

Ta strona została skorygowana.

podczas gdy obecni słuchali przez grzeczność, nic nie rozumiejąc. Rozłączyli się, przyrzekłszy się odwiedzić. Jack był uszczęśliwiony ze spotkania z temi dzielnymi ludźmi, którzy byli przyjemniejsi dla stosunkowania się z jego matką niż Lévêque i Lévindrowie, i stali nieco wyżej towarzysko od Belizaryuszów. Chodził do nich kilka razy z Idą. W szczupłem przedmiejskiem mieszkanku znalazł muszle, gąbki, różne figurki na kominku jak w Indret, i znowu pobożne obrazy pokoju Zenaidy, wielka okuta szafa, całe wnętrze urządzenia domu otoczyło go złudzeniem wsi. Podobało mu się to uczciwe otoczenie i ta wieśniacza czystość. Lecz wkrótce spostrzegł, że jego matka nudzi się z Zenaidą, zbyt pracowitą, zbyt poziomą dla niej, że tu, jak i wszędzie, gdzie ją tylko zaprowadził, prześladowała ją jednaka melancholia, jednaki wstręt, który wyrażała temi trzema słowami:
— Tu czuć wyrobników!
Dom na ulicy Panoyaux, korytarz, pokój, który zajmowała z synem, chleb który jadła, wszystko wydawało jej się przejęte jakimś odorem, jakimś szczególnym smakiem, tem zepsutem powietrzem, jakie biedne dzielnice, nagromadzenie ludności, dymy z fabryk, pot z pracy i inne wyziewy utrzymują w niektórych częściach wielkich miast. Tu czuć wyrobnika! Gdy otworzyła okno, znajdywała ten odór na podwórku; gdy wyszła, oddychała tem niezdrowem powietrzem na ulicy, lu-