Strona:PL A Daudet Jack.djvu/65

Ta strona została skorygowana.

Uśmiechnął się na to szyderczo.
— Nasze ciepłe kraje będą miały świeże powietrze.
Właściwie starczyło miejsca na dziesięć łóżek; postawiono jednak dwadzieścia, wgłębi umywalnię, nędzny dywan pode drzwiami, i sypialnia była gotowa.
Dla czego zresztą nie? Sypialnia jest miejscem do sypiania. A więc sypiały w niej dzieci pomimo upału, zimna, braku powietrza, zwierząt, szumu pompy i gwałtownych uderzeń kopyt końskich. Dostawały z tego reumatyzmu, słabości ócz, dychawicy, lecz spały z zaciśniętemi pięściami spokojne, uśmiechnięte, pogrążone w przyjemnem obezwładnieniu, jakie następuje po zabawie, ruchu i dniu bez troski.
O święte dzieciństwo! Jack naprzykład pierwszej nocy nie mógł oka zmrużyć. Nigdy nie nocował w obcym domu, czuł wielką różnicę między swoim pokoikiem, oświetlonym nocną lampką, zapełnionym ulubionemi zabawkami, a tą ciemnością, dziwnem miejscem, w jakiem się znajdował.
Skoro tylko uczniowie położyli się, czarny służący wyniósł lampę i odtąd już Jack nie spał.
Przy bladem świetle, padającem ze szklannego śniegiem zasłanego sufitu, spoglądał on na rząd żelaznych łóżek, ustawionych do siebie nogami w całej długości sali, po większej części niezajętych, płaskich, ze zwiniętemi na końcach kołdra-