spółki komandytowej jej męża. Ten przyszedł również. Co wieczór z powodu ułatwienia, jakiego dostarczał klucz nade drzwiami, co jest zwyczajem przyjętym w ubogich mieszkaniach, odwiedzano chorego pod pretekstem dowiadywania się o jego zdrowie. Usłyszawszy, że pani nie przybyła, rozpoczął on długą tyradę o nowożytnej Erynie, o hańbie naszych społeczeństw i raz jeszcze rozwinął swój system polityczny, który miał oczyścić świat ze wszystkich tych fusów. Inni z gębą otwartą słuchali tego usypiającego a niewyczerpanego gaduły, podczas gdy wiatr dmuchał na zagasłe głownie, a gruby kaszel Jacka wydobywał się z pod prześcieradła.
— To nie koniec na tem, powiedziała pani Belizaryuszowa, która nigdy nie oddalała się zbytecznie od przedmiotu. Co my poczniemy? Nie możemy przecież pozwolić, żeby ten biedak zginął z braku starań.
Państwo Levindré tak zaopiniowali:
— Potrzeba to zrobić, co wam powiedział doktór. Potrzeba go zaprowadzić na plac przed kościołem Panny Maryi do biura centralnego. Tam dadzą mu bilet do jakiego szpitala.
— Sza! sza!.....nie tak głośno, powiedział Belizaryusz, pokazując im alkowę, w której chory pasował się z gorączką.
Nastała chwila milczenia, podczas której prześcieradło wydawało szmer grubego płótna.
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/689
Ta strona została skorygowana.