Strona:PL A Daudet Jack.djvu/698

Ta strona została skorygowana.

lat i od jak dawna jest chory. Jack odpowiadał z trudnością głosem świszczącym; a przez cały czas kiedy mówił, Belizaryusz za nim przymrużał oczy i wyciągał swoje grube wargi.
— Wstań-no mój chłopcze, powiedział doktór, przykładając ucho do zmoczonego ubrania Jacka, ażeby go oskultować.....
— Więc przyszedłeś pieszo?
— Tak jest, panie.
— To rzecz nadzwyczajna, żeś pan mógł iść w takim stanie.... Musiałeś mieć dziką energię; ale ci zabraniam robić to drugi raz. Włożyć na nosze!
A zwracając się do urzędnika, który pisał bilety, podyktował:
— Charitée.... Sala Św. Jana Bożego.
Potem nie mówiąc już ani słowa, ciągnął dalej swoje opatrywanie.
Z pomiędzy tysiąca widoków szybkich, pomięszanych, które przemykają się przed nami w ruchu ulic paryzkich, które następują po sobie i zamazują się wzajemnie, czy znacie coś tkliwszego nad widok tych nosz, pokrytych cwilichem w paski, z dwoma ludźmi, jednym z przodu a drugim z tyłu? Jest to niby łóżko, niby całun, a ta postać zakryta, niejasno się tam rysująca, oddana na wstrząśnienia pochodu, smutne budzi w was przypuszczenia. Kobiety żegnają się na ten widok, jakby przy przejściu karawanu. Najczęściej jakaś matka albo siostra, z oczami pełnemi łez z powodu