Strona:PL A Daudet Jack.djvu/713

Ta strona została uwierzytelniona.

— A więc naprawdę ty mnie zawsze kochasz?
— Nigdy nie kochałam nikogo, prócz ciebie, Jacku... Nigdy kochać nie będę nikogo, prócz ciebie.
Wyraz ten „kocha”, poszepnięty w izbie wspólnej, która widziała już tyle śmierci żałosnych, przybierał słodycz nadzwyczajną, niby zabłąkany gołąb schronił się, bijąc skrzydłami w fałdy tych firanek.
— Jakżeś ty dobra Cecylio, żeś przyszła! Teraz już cię nie skarżę, teraz już mogę umrzeć tu przy tobie, kiedym się z tobą pojednał.
— Umrzeć! a któż tu mówi o śmierci? rzekł ojciec Rivals swoim grubszym głosem.... Nie bój się, mój synu, my cię z tego wyciągniemy. Nie masz już teraz takiej miny jak wtedy, kiedyśmy przyszli.
Rzeczywiście, od niejakiej chwili zmienił on się, rozpromienił tym blaskiem, jaki ludzie lub gwiazdy zachodzące rozrzucają wokoło siebie w ostatnim a świetnym wysiłku. Rękę Cecylii przyciskał do twarzy, trzymał ją z miłością i mówił po cichu:
— Wszystko, czego mi brakowało w życiu, ty mi dałaś. I byłabyś wszystkiem dla mnie: przyjaciółką, siostrą, żoną, matką.
Ale ożywienie to ustąpiło wkrótce miejsca bezwładnej odrętwiałości, rumieniec gorączkowy silnemu osłabieniu. Całe zniszczenie choroby wyryło się natychmiast na jego rysach, lekko skurczonych z powodu trudności w syczącem oddycha-