Strona:PL A Daudet Jack.djvu/73

Ta strona została skorygowana.

w znak księżyca, jak gdyby czarni wojownicy przechowali tradycye Diany, białej łowczyni.
A jaki miała wzrok, co za pewność ręki, gdy trzeba było wyrwać kościaną zbroję, lub jednem cięciem ściąć głowę Aszantisowi! Lecz jeżeli Kerika była czasami okrutną, nie przestawała być łagodną dla małego Madu, dawała mu naszyjniki z ambry lub korali, chustki jedwabne złotem tkane i wiele muszli, które w tamtym kraju stanowią monetę. Darowała mu nawet mały karabinek brązowy wyzłacany, który dostał jej się od królowej angielskiej, lecz dla Keriki był za lekki. Używał go Madu, kiedy jej towarzyszył na wielkie polowania, w rozległe lasy, zasnute pnącemi się roślinami.
Tam drzewa były tak zgęszczone, liście tak szerokie, że słońce nigdy nie przenikało tego zielonego sklepienia, pod którem szum rozlegał się jak w kościele. Jednakże było tam zupełnie widno, a ogromne kwiaty, dojrzałe owoce, ptaki rozmaitych kolorów, których pióra z wysokich gałęzi sięgały ziemi, połyskiwały różnobarwnem światłem drogich kamieni.
Słychać było brzęczenie, trzepot skrzydeł, szelest w pnących się roślinach. Nieszkodliwe węże bujały swojemi płaskiemi łbami, uzbrojonemi żądłem, czarne małpy przeskakiwały z jednych wierzchołków na drugie, ogromne, tajemnicze stawy, w których nigdy nie przeglądało się niebo, leżały jak lustra w niezmiernym lesie i zdawały