Strona:PL A Daudet Jack.djvu/74

Ta strona została skorygowana.

się przedłużać go pod ziemią w głębokościach zieleni.
W tem miejscu opowiadania Jack nie mógł powstrzymać się od wykrzyku:
— Och! jakże tam musiało być pięknie!
— Tak, bardzo pięknie — odpowiedział murzynek, który nieco przesadzał i widział swój kraj przez pryzmat nieobecności, przez urok dziecięcego wspomnienia i złoty zapał ludów słońca.
— O, tak, bardzo piękny!...
Zachęcony uwagą towarzysza, opowiadał dalej swoją historyę.
— W nocy lasy zmieniały widok.
Biwakowano w lesie przy ogromnych ogniskach, które odstraszały dzikie zwierzęta, włóczące się i wyjące na około ognia. Ptaki płoszyły się również na gałęziach, a ciche i czarne jak cienie nietoperze, przyciągnięte światłem, przelatywały nad ogniskiem i gromadziły się rano na jakiem wielkiem drzewie, na którem nieruchome i gęsto skupione wyglądały jak dziwne, uschłe i martwe liście.
W tem awanturniczem życiu, na świeżem powietrzu, mały król wyrósł silny i zręczny do wszelkich ćwiczeń wojennych, robił szablą i toporem w tym wieku, w którym inne dzieci czepiają się jeszcze spódnicy matki.
Król Back-Madu-Ghezo dumnym był ze swego syna następcy tronu. Lecz niestety! Nie dość, nawet dla murzyńskiego księcia, władać bronią