łującego: „Ciszej”. Wszystkie głowy pochylone, pióra skrzypią, jednostajne lekcye dwadzieścia pięć razy powtarzane, jak gdyby każde dziecko z kolei w zaduszającem powietrzu klasy, słyszało tenże sam kawałek nauki. Ogromne jadalnie, sypialnie, koszarowe podwórze, tak krótko i skąpo, tutaj z rana tam wieczór, opromienione, mądrze po kątach rozdzielonem światłem, że ażeby je poczuć, wetchnąć, zakosztować, trzeba było się przyciskać do wysokiego czarnego muru, który je całkowicie pochłaniał.
Tak wolne od nauk chwile przepędzał Madu. Nic go nie bawiło, nic nie interesowało; zajmował go jedynie bęben, uwiadamiający, kiedy pora jeść, spać i wstawać, który, mimo swego nizkiego przeznaczenia, sprawiał bicie serca w królu wojowniku. Były także dnie wyjścia, lecz Madu wkrótce został od nich wyłączony z następującego powodu. Ile razy przychodził po niego pan Bonfils, Madu ciągnął go do portu, którego splątane żagle i łódki przy brzegu uszeregowane wabiły do siebie. Tam dopiero był szczęśliwy, w atmosferze przesiąkłej smołą i morską wonią, wśród wyładowanych towarów, z których wiele przybywało z jego kraju. W uniesieniu patrzał na sypiące się złote ziarna, worki i skrzynie, na których czasami dostrzegł znajome mu znaki. Ogrzewane parochody, które pomimo swej nieruchomości okazywały już gotowość do podróży wybuchami pary, wielkie okręta z wydętemi żaglami i rozciągniętemi sznu-
Strona:PL A Daudet Jack.djvu/77
Ta strona została skorygowana.