Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/122

Ta strona została przepisana.

— To niepodobna — rzekła zatrwożona Marta. — Będzie się ze mną obchodził jak z ostatnią sługą. Nie mogąc już niczego się odemnie spodziewać, będzie się mścił, zabraniając mi na wszelkiego rodzaju przyjemności. On byłby zdolny odmówić mi środków na najpierwsze potrzeby życia. Po za domem zechce znów szukać tego, czegoby w domu nadaremnie pożądał: da mi rywalkę, która trwoniąc majątek, odbierze cały mój wpływ, jaki posiadam nad nim.
— To dla mnie jest rzeczą najzupełniej obojętną — odparł Rajmund. — Nie ma człowieka, któryby zdołał mnie pod tym względem przekonać. W razie, jeżeliby przez zemstę chciał ci czego odmówić, czyż ja cię nie potrafię również bogactwami obsypać? Czyż nie jesteśmy kochankami, a co do mnie należy, czyż nie powinno i do ciebie należeć? czy nie powinnaś tego nazwać swojem? Wiele potrzebujesz pieniędzy, ja ci z łatwością udzielę, lecz przez litość usłuchaj mnie! Myśl, że oprócz mnie, ktokolwiekbądź inny, korzysta z praw i przywilejów, którem i mnie obdarzyłaś, przyprowadza mnie do szaleństwa!
— Dziecko! czyż nie wiesz że ciebie tylko jednego kocham, i czyż nie wiesz, że jego nienawidzę?
— Tembardziej więc nie powinnaś mu ulegać! — wykrzyknął Rajmund, z oznaką głębokiej rozpaczy w głosie. — Czyż nie pojmujesz, że należąc