Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/126

Ta strona została przepisana.

ubraną, w białe fijołki, widać było spadające na czoło pukle czarnych jak heban włosów. Zbliżyła się do palącego się na kominku ognia, chcąc przy nim ogrzać nogi, obute w jedwabne trzewiki i ażurowe pończochy. Suknię nieco uniosła, nóżkę wysunęła naprzód, rękę wsparła na marmurze kominka: czyż można przybrać pełniejszą wdzięku postawę?
Spoglądała w lustro, w którem odbijała się jej postać i dojrzała po za sobą siedzącego w fotelu i trzymającego wlepiony w nią pożądliwy wzrok Varades’a. Na twarzy jego mieszał się wyraz uwielbienia z wyrazem gorzkiej ironii.
— Dobrze bawiłaś się? — zapytał jakby dla rozerwania żony, czekając zanim będzie wstanie wysłuchać bardziej poważnych rzeczy, o których chciał z nią pomówić.
— Grano Mojżesza — odrzekła.
— To sztuka niezbyt wesoła, o ile mi się zdaje?
— Przedewszystkiem jest bardzo ładna.
— Miałaś kogo u siebie w loży?
— Pana Vilmort z kuzynką, panią Saubonnes. Pan Saubonnes przyszedł nieco później. Miałam przytem kilka wizyt.
Marta przenikając niemal myśli męża, w czasie, gdy z zupełną swobodą umysłu odpowiadała na zapytania, odeszła od kominka, zdjęła okrywający głowę kapturek i odpięła okrycie, które