Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/127

Ta strona została skorygowana.

zsunęło się na obnażone jej ramiona. Usiadła trochę w cieniu naprzeciwko Varades’a, jednakowoż tak, że przy jasnym blasku lampy mógł on dokładnie, z poza mgły muślinów, podziwiać tę płeć delikatną, figurkę o linijach doskonałych i to prześliczne, pełne życia, jej ciało. Ach! gdyby miał odwagę, gdyby pozostawiono mu chociaż cień nadziei, byłby w tej chwili cały drżący upadł na kolana i czołgał się u nóg tej okrutnej bez serca istoty, żebrząc miłości, niby miłosierdzia! Zanadto jednak dobrze znał ją teraz. Nie taiła się z niechęcią i wzgardą, jaką miała dla niego, — dla niego, któremu winna była całe swe bogactwo!
Przerywając opryskliwie milczenie Varades’a.
— Powiesz mi nareszcie dla czego chciałeś ze mną mówić? — spytała. — Już jest późno. Źle spałam ostatniej nocy i czuję się bardzo znużoną.
Patrząc na żonę i starając się nie ulegać jej wpływowi, odrzekł pewniejszym głosem:
— Kilka dni temu dałaś mi poznać swe postanowienie. Jeżeli postanowienie to jest nieodwołalne, pozwól, że ja ci nawzajem zakomunikuję moje.
— Czekam.
Wyrzekła te słowa tak krótko, tak obojętnie, z taką stanowczością w głosie, że Varades powstał z gniewem.