Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/134

Ta strona została przepisana.

gardy i nienawiści, nie zatrzymując się, odeszła i znikła.
Pozostał sam, przygnębiony boleścią. Wkrótce jednakowoż gniew jego wybuchł w całej sile. Wtedy to przypominając sobie owo stanowcze sprzeciwienie się niegdyś Marty, kierowanej niby bezstronnością, co do zawarcia intercyzy — sprzeciwienie, które postawiło ich w stanie majątkowej wspólności:
— O ja nieszczęśliwy! — zawołał. — Gdybym umarł, odziedziczyłaby cały mój majątek! Nie! tak nie będzie! Postaram się wyrwać go z jej rak, a przynajmniej większą część jego!
Gdy się znalazł w swoim pokoju, przed udaniem się na spoczynek, napisał list do Walentyny de Chantocé, polecając jej jak najśpieszniejszy przyjazd.
Marta, po tej burzliwej z mężem rozmowie, spała snem niespokojnym i przerywanym dręczącemi widziadły. Myliłby się jednakowoż ten, ktoby sądził, że główną jej myślą był honor i spokój, jaki przez to zerwanie pragnęła pozyskać. Zerwanie to obchodziło ją tylko ze strony finansowej.
Czytelnik wybaczy nam, że chociaż pobieżnie, śledzić będziemy w tym kierunku myśli Marty.
Dla łatwiejszego zrozumienia dopiero co opowiedzianego dramatu domowego, koniecznym jest pewnego rodzaju rachunek, jaki tu nam przyto-