Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/143

Ta strona została przepisana.

gazety. Weszła tam gwałtownie, czyniąc mu następne pytanie:
— Czy masz pan zamiar zatrzymać Walentynę w Paryżu?
— Tak jest — odrzekł Varades, kładąc na kolanach gazetę i zdejmując okulary, przez które czytał. — Czyż nie jestem jej opiekunem?
— Dla Walentyny dalszy pobyt w Turyngii byłby najodpowiedniejszy. Zapewne pan nie zechcesz sam zająć się wyszukiwaniem przyjemności odpowiednich jej wiekowi; a co do mnie, to wiesz pan dobrze, że nie miałabym na to czasu ani chwili.
— A cóżbyś pani uczyniła, mając własne dzieci?
Na to zapytanie Marta zarumieniła się.
— Prowadziłabym inne życie — odrzekła; — ale co o tem mówić, kiedy ich nie mam.
— Bądź więc przekonaną — odparł Varades — że się sam potrafię zająć Walentyną. Postaram się o to, żeby się w mym domu nie nudziła. Ty zaś nie bierz mi za złe, że będąc osamotnionym, sprowadziłem sobie mą wychowankę. Ja również sam żyć nie mogę.
Marta zniecierpliwiona, nie mówiąc ani słowa, wyszła, zamykając za sobą drzwi z trzaskiem.
Dziwnie ironiczny uśmiech zawitał na twarz Varadesa skoro posłyszał turkot oddalającej się