Ta strona została skorygowana.
— Stosownie do pańskiego żądania, dałam mu do zrozumienia, że nie powinien tak często nas odwiedzać.
— Dobrze pani uczyniłaś — rzekł Varades ucieszony tą wiadomością.
I pierwszy raz od roku... uśmiechnął się do żony.
Czekając na odpowiedź Marty, Walentyna, która do tej chwili zdawała się nie widzieć i nie pojmować tego, co się wkoło niej działo, podniosła nagle oczy. Przyglądała się kolejno to Varades’owi, to Marcie, z dziwnym jakimś wyrazem, jakby jej niespodziewanie spadła z oczów, okrywająca tajemnicę, zasłona. Pod koniec wieczoru Marta okazywała mężowi względy, od których odwykł oddawna.
Nazajutrz, skoro ujrzała kochanka, rzekła do niego smutno:
— Uspokój swe obawy — nie ma nic straconego.