każdemu człowiekowi przynajmniej raz w życiu przytrafić się może. Przypomniawszy sobie jednak przeszłość, odsunął się z niechęcią od Marty, i powrócił do łatwych miłostek, które od roku już osładzały mu życie pędzone w domowych zmartwieniach. W przeciągu najwięcej tygodnia, Marta została opuszczoną, nim zdążyła za swą hańbę zarządać wynagrodzenia. Musiała teraz, rzecz niesłychana, znieść pogardę tego samego człowieka, który jej się u nóg kiedyś tarzał — i nie była wstanie ocalić Rajmunda od niechybnej zguby, nie mogła go zasłonić przed pociskami rozgniewanych kapitalistów, których zawiódł na giełdzie.
Te ciągłe nieszczęścia, te straszne zawody i niepowodzenia, nie zachwiały jej miłości. Niewzruszoną pozostała wobec ruiny swej godności i wstydu. Zmuszona obecnie do większej oględności jej miłość przy widywaniu się z Rajmundem, wzrastała w miarę zwiększania się przeszkód. Znajdowała w nim jedyną ucieczkę, jedynego przyjaciela. Postawiła sobie za zadanie wyrwać go z tego przygnębienia i rozpaczy, w jakie popadł, starając się dowieść mu, że przesadzał nieszczęście, że srogie przeznaczenie nie będzie trwać wiecznie, że i dla nich nadejdą dni lepsze, że wreszcie są większe nędze na świecie.
— Nie opuszczam cię — rzekła. — Płaczę wraz z tobą, lecz pragnę, żebyś i ty podzielał na
Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/161
Ta strona została skorygowana.