— Powinnabym — odrzekła ta ostatnia spuszczając oczy.
Dobrze więc; obejdę się bez twej pomocy. Przypuszczę pokojówkę do tajemnicy, a za trochę pieniędzy kupię jej milczenie. — Walentyna chciała odpowiedzieć, lecz przeszkodziła jej Marta, mówiąc:
— Walentyno, zastanów się tylko głęboko, wejdź w siebie samą, a poszukawszy przyczyny tych niespodziewanych skrupułów, przekonasz się, że postępujesz w podobny sposób nie przez wzgląd na mój honor, lecz przez własną zazdrość. Ty kochasz pana Vilmort i jesteś zazdrosną, gdyż podejrzywasz mnie o rzeczy, które bynajmniej nie istnieją.
Na te słowa Walentyna pobladła. Przez kilka minut milczała, drżąc całym ciałem pod wpływem cisnącego ją uczucia. Następnie, wolno, głosem pełnym boleści rzekła:
— Mylisz się Marto. Nie zazdrość mną powoduje, lecz myśl o twym honorze i reputacyi.
Muszę cię zganić za ten czyn, choć niewinny, ponieważ on ma pozór kompromitujący cię i niegodny. Twój honor jest mi równie drogi jak mój własny; ażeby ci tego dowieść, podejmę się przysługi, o którą prosisz. Nie chcę, żebyś do podobnej tajemnicy przypuszczała pokojówkę. Jutro ja sama wprowadzę tu p. Vilmort, bez względu na niebezpieczeństwo, na jakie się narażam.
Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/171
Ta strona została skorygowana.