Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/182

Ta strona została przepisana.

Marta ciągnęła dalej:
— Trzeba zaślubić Walentynę...
Na te słowa Rajmund cofnął się przerażony.
— To, do czego mnie namawiasz, jest zbrodnią, gdyż nie wierzę, żeby nas to miało rozłączyć.
— Nie! nie! nie rozłączy nas — rzekła Marta ironicznie.
— A więc to zbrodnia!
— Wiem o tem tak dobrze, jak i ty, a pomimo to, powtarzam, trzeba zaślubić Walentynę. Jest to postanowienie okropne i wstrętne; lecz czy znajdziesz inny środek ocalenia nas?
A gdy Rajmund nie odpowiadał, mówiła dalej:
— Trzy rzeczy mamy do wyboru: Wyjawić, że Walentyna skłamała, że jest niewinną, że niesłusznie przyznała się do hańby. Lecz to byłoby przyznaniem! Czy chcesz doświadczyć jego skutków? Mógłbyś jeszcze utrzymywać, że powiedziała prawdę i niechcieć jej zaślubić; lecz w oczach Varades’a byłbyś nikczemnikiem, istotą wstrętną, podłym uwodzicielem, są to własne jeko słowa. Na zawsze zostałbyś ztąd wygnany. Po za tem, cóż ci więcej pozostaje do wyboru, jak nie to, co ja mówiłam? Przyznajmy, że Walentyna skłamała i uciekajmy.
— A nasze dziecko? Sądzisz więc, że mogli-