Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/188

Ta strona została przepisana.

— Zanim odpowiem — wyszeptała Walentyna — chciałabym wiedzieć, czy mi go kochać wolno?
— Ach! tak, rozumiem! — wykrzyknęła Marta z goryczą.. — Ty przypuszczasz...?
— Ja nic nie przypuszczam — przerwała Walentyna — ale mów i ty ze mną otwarcie. Nie lękaj się — ja się nie zmartwię. Jeżeli to małżeństwo nie może i nie powinno przyjść do skutku, sama stanę mu na przeszkodzie. Powiem opiekunowi, że niechcę wyjść za pana Vilmort i wstąpię do klasztoru.
— Mój mąż ci nieuwieży. Nie wytłomaczysz mu tego, że pomimo oddania się panu Vilmort, szanujesz go tak mało, iż nie chcesz przyjąć zadośćuczynienia, jakie ci ofiaruje. Varades będzie miał podejrzenie. Chcąc ocalić, zgubisz mnie tylko.
— Nie mogę przecież zaślubić p. Vilmort, jeżeli on kocha ciebie a nie mnie.
Wymówiwszy te słowa, Walentyna zatrzymała się zawstydzona, czując, że powiedziała za dużo.
Nie mogła się dłużej powstrzymać i wybuchnęła płaczem.
— Lecz to fałsz — zawołała Marta — tak nie jest, rozumiesz? Ah! gdybym ci mogła powiedzieć!... Zresztą dobrze — dowiesz się całej prawdy. Idzie tu o twoje ocalenie. Nie obawiam się poniżyć w twych oczach. Niech to będzie dla