kiem dla mnie byłeś przejęty, i niechaj serce twe zachowa z niego to tylko, czego zapomnieć nie można, — to, za co nigdy rumienić się nie powinniśmy
Podczas gdy Marta pisała list, który natychmiast Rajmundowi odnieść kazała, Walentyna uprzedziła opiekuna o jego wizycie.
— Nie mogę mu odmówić — rzekł Varades. — Pozostaje mu tylko jeden sposób naprawienia złego, jakie ci wyrządził: zaślubić cię. Lecz obawiam się moje dziecko, abyś nie potrzebowała żałować swej słabości. Jakież wychowanie dają wam w klasztorze, skoro ono nie jest wstanie uchronić was od podobnych błędów?
Walentyna słysząc te wymówki, nie odpowiadała, ukrywając starannie co się działo w głębi jej duszy. Varades ciągnął dalej:
— Muszę ci zdać rachunki z opieki. Mój notaryjusz szczegółowo ci to jutro przedstawi i dasz mu zarazem wskazówki co do intercyzy przedślubnej. Zostawiam ci w tem zupełną swobodę, choć jesteś małoletnią. Lecz, jeżeli chcesz usłuchać dobrej rady, nie składaj całego majątku w ręce przyszłego męża: to szczwany lis — uprzedzam cię.
— Pragnę majątkowej wspólności.