— Jak ci się podoba, moja droga, to ciebie dotyczy. Majątek twój, jak ci to już mówiłem, wynoszący blisko 1,100,000 franków, podwoił się w moich rękach. Chciałbym, żeby mąż twój równie pomyślnie obracał nim, o czem jednak wątpię, zwłaszcza kiedy pragniesz wspólności majątkowej; lecz to już rzecz twoja. Winienem cię wszakże uprzedzić, że zawiedziesz się licząc na spadek po mnie. Mam syna.
— Liczę tylko na pańskie rady, których mi zapewne nie odmówisz i nadal — odrzekła Walentyna, odchodząc do swego pokoju.
Rajmund Vilmort zdecydowany iść za wskazówką Marty, chociaż mu się serce krajało z rozpaczy, tego samego dnia jeszcze stawił się w pałacu Varades’a. Marty jednak nie ujrzał. Po krótkiej rozmowie z Rajmundem, Varades przyrzekł mu rękę panny de Chantocé i rozkazał przywołać Walentynę. Rajmund całując ją w rękę, zamienił z nią parę słów czułych.
Odtąd młody ten człowiek przychodził codziennie w charakterze narzeczonego Walentyny.
W ciągu pierwszego miesiąca nie spotkał Marty. Potem, skoro była już zupełnie zdrową i zajęła się wyprawą i przygotowaniami do wesela, rozmawiali z sobą kilka razy, lecz zawsze w obecności Walentyny.
Ślub nastąpił wkrótce. W kościele zauważano śmiertelną bladość Marty i silne wzruszenie
Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/194
Ta strona została skorygowana.