ła niemal pewną, że szczęście jej będzie wieczne.
Rajmund w tem nowem dla siebie życiu, doznawał wrażeń człowieka pijanego, który po bezsennie spędzonej przy uczcie nocy, trzeźwieje zwolna i powraca do przytomności i rozumu, jaki poprzednio utracił; który doznaje wyrzutów sumienia, i pozostaje mu tylko wspomnienie orgii, wspomnienie, które go wstydzi i niepokoi, jakby się obawiał na nowo w nie popaść, wspomnienie, które, samo jedno tylko zakłuca odzyskany spokój. Rajmund przypominając sobie, jakim okropnym okolicznościom zawdzięcza to swoje szczęście, nie mógł myśleć o niem bez strachu. Niewinne pieszczoty Walentyny, pomimo że napełniały go radością, jaką wzbudzić były zdolne, pomimo że doznawał przez nie chwilowego szczęścia, smuciły go, gdyż sumienie mówiło mu, że na nie nie zasłużył. Czuł się winnym wobec Walentyny, wobec Marty i wobec Varades’a. Wiedząc nawet, że dawna jego miłość pogrzebana została, że Walentyna nigdy się o niej dowiedzieć nie będzie mogła, obawiał się wybuchu Marty, który nakształt piorunu uderzyłby w niego i w tę niewinną istotę. Żył w ciągłym niepokoju. Staczał zawsze walkę wewnętrzną, byle tylko nie dać poznać tego, co się działo w jego duszy.
Wspomnienie Marty zresztą nie tak prędko
Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/197
Ta strona została skorygowana.