Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/205

Ta strona została skorygowana.

nach spotykali się codziennie. Po upływie trzech miesięcy, pomimo możliwych ostrożności, znani byli w całej części miasta. Zdradzał ich już to powóz, którym razem przyjeżdżali, już to wrodzony wdzięk Marty, która czasem przychodziła tam pieszo. Szpiegowani przez ciekawych i niedyskretnych sąsiadów, gdy wchodzili lub opuszczali gniazdko swych miłości, wśród pocałunków musieli przyznać: „że tam po za temi ścianami na zewnątrz są ludzie, którzy wiedzą, że my tu razem jesteśmy i którzy w myśli liczą pieszczoty, jakiemi się otaczamy“.
Naprzeciwko tego domu, był obszerny z wejściem od ulicy warsztat stolarski, w którym bez przestanku pracowało dwunastu lub piętnastu czeladników. Czasami Marta opuszczając Rajmunda, który zwykle ostatni wychodził i strzegł jej z daleka, dopóki nie wsiadła do powozu, — widziała te twarze zwrócone na siebie i mogła na nich zauważyć ubliżające i złośliwe uśmiechy. Z przybliżania się tych ludzi do drzwi, z ich rozmów i śmiechu, skoro przechodziła, z przyglądania się jej pożądliwym wzrokiem, odgadywała wszystkie ich myśli i mijała ich zarumieniona od wstydu i gniewu. Z czasem stało się to dla niej męką nie do zniesienia. Wreszcie dom ten zaczął budzić pewien w niej przestrach. Powiedziała Rajmundowi, że nie chce doń więcej przychodzić.