Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/207

Ta strona została przepisana.

jednak nigdy noga jego nie postała. Jednem słowem było to życie okropne. Na szczęście nadchodzące lato miało ten stan przerwać: Varades i Marta, jak zwykle, wyjeżdżali na wieś, i Varades za namową żony zaprosił Vilmort’ów na całe lato.
Piękny starożytny zamek, położony niezbyt daleko od Hawru, nad brzegiem oceanu, wspaniały park i żyzne łąki, oddzielające go od wybrzeża morskiego, stanowiły tę posiadłość Varades’ów. Mieli przepędzić tu cztery miesiące. Swoboda życia wiejskiego, obszerny park i ogród, różnorodność i odległość miejsca przechadzki, sprzyjały częstym spotkaniom Rajmunda i Marty. Rano, gdy Walentyna spała jeszcze, Rajmund wstawał i wychodził, spotykając czekającą już nań Martę, bądź to w jakiem ustroniu parku, bądź to u stóp nadmorskiej skały.
Czasami udawali się w stronę łąk i przechadzając się po topolowych alejach, otaczających i roździelających je na części, zdaleka widzieli Varades’a doglądającego robotników; zapewnieni więc, że ich nie zejdzie, oddawali się w zupełności rozkoszom czułego spotkania. Mieli tysiące tak łatwych sposobności zbliżenia się, że nikt, a Walentyna mniej niż ktokolwiek, mogła ich mieć w podejrzeniu.
Zdarzało się, że zatopieni w szczęściu, tracili rachubę czasu. Głos dzwonka zwiastującego po-