wszelkich podejrzeń? Wszak niegdyś powiedziała Walentynie: „Mam syna, to mi do szczęścia wystarcza?“ Wszak zdawała się byś zajęta macierzyńskiemi obowiązkami. Nie, Walentyna nie mogła jej podejrzywać. — A czyż mogła co zarzucić mężowi, który od półtora roku dawał jej coraz nowe i gorętsze dowody miłości? Możeby się zaniepokoiła, gdyby na balu ujrzała go u boku jednej z tych kobiet powszechne uwielbienie wzbudzających, otoczonych licznym gronem wielbicieli. Lecz starania, jakiemi nawet wobec niej otaczał Martę, zdawały się jej koniecznem następstwem uczucia, jakiem sama dla przyjaciółki była przejęta. Jednem słowem, miała zbyt czyste serce, aby zauważyć coś, coby zblizka lub zdaleka miało pozór okropnej rzeczywistości, którą staraliśmy się opisać.
Spokojność Varades’a była równą spokojności Walentyny. Nie tylko dla tego, że o wierności Marty nigdy nie powątpiewał, nawet w czasach, gdy porwana zgiełkiem świata zerwała łączące ją z mężem węzły, lecz przedewszystkiem, że w rzeczach tyczących się serca, nie miał najmniejszego doświadczenia. Świadek szczęścia Walentyny, nie mógł powziąć podejrzeń ani co do przeszłości, ani co do teraźniejszości. Wierzył teraz w to co widział, jak uwierzył w to co mu powiedziano.
Zresztą ufność jego miała inne podstawy. Zja-
Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/214
Ta strona została skorygowana.