Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/216

Ta strona została przepisana.

zaczynała uśmiechać się i okazywać pełne wdzięku pieszczoty. Wszystkie te rozkosze, któreby każdej matce niewymowną sprawiały radość, Marcie przyczyniały smutku.
Varades samolubnie ze swych praw korzystał. Brał dziecko na ręce, bujał go na kolanach i mawiał niekiedy: „Prawda, jaki on do mnie podobny?“ Okazywał wreszcie swą władzę tworzeniem stanowczych co do syna projektów na przyszłość. Pragnął go wychować na swój sposób, według swego widzenia rzeczy, Marta zaś lękała się wyjawić mu swego zdania. Walentyna, nie mając dzieci własnych, kochała to dziecię niezmiernie, co było przyczyną nowego zmartwienia Marty. Rajmund, którego nieraz raniły boleśnie niektóre szczegóły dotyczące dziecka, nie miał żadnego prawa mięszać się do wychowania i występować z radami, chociaż częstokroć pragnął gorąco ich udzielić. Jakim prawem mógłby powiedzieć Varades’owi, że zamierzony przez niego system wychowania, wstręt tylko w nim budzi? Jakże mógł dać do zrozumienia Walentynie, że pieszczoty, jakiem i obsypywała to dziecię, sprawiają mu boleść? Jakże miał jej powiedzieć, że bezwiednie rozdrażniała gojące się rany?
Marta i Rajmund dzieląc się wrażeniami, spoglądali w przyszłość z przestrachem. Co się stanie z ich synem jeśli Varades żyć będzie? Czy potrafi rozwinąć należycie jego zdolności? Czy