Życie, jakie oczekiwało w Paryżu Martę i Rajmunda, było różnem od tego, jakie prowadzili poprzednio. Na wstępie napotkali te same trudności, jakie zmuszeni byli zwalczać przed wyjazdem na wieś. Nie byli jednak wstanie uniknąć ich w zupełności. — Kilka miesięcy życia swobodnego, w których mogła korzystać z towarzystwa męża, uczyniły Walentynę bardziej wymagającą. Zauważyła, że dla człowieka żonatego najstosowniej spędzać wieczory przy żonie, ale nie w klubie. Jeśliby Rajmund chciał bywać w świecie, była zdecydowaną mu towarzyszyć; zdawała się nawet zrezygnowaną dzielić z nim wszelkie przyjemności, aby się tylko nie rozstawali.
Rajmund nie śmiał stawiać oporu i ograniczył swobodę własną, z jakiej korzystał. Było dla niego teraz niepodobieństwem poświęcać Marcie tyle jak dawnej czasu; należało wyrzec się wieczornych spotkań. Ponieważ spotykanie się w biały dzień było trudne, stosunki ich przeto