Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/221

Ta strona została przepisana.

uniknąć podejrzeń, jakich się obawiała. Zresztą była pod tym względem zupełnie spokojną. Czyż obecność Walentyny nie dostatecznie ochraniała ją od wszelkiej obmowy? Ktoby śmiał posądzić, Rajmunda Vilmort, męża tej zachwycającej blondynki, której nikt wdziękiem przewyższyć nie zdołał, któżby go śmiał posądzić, że zdradza własną żonę? Któżby myślał posądzić Martę, że oszukuje przyjaciółkę? Nie było pochwały, lub odnoszącego się do Walentyny komplementu, któreby Marta uważała za przesadzone; dokładała wszelkich starań, aby odznaczającą się jej piękność postawić w jak najlepszem świetle. Wówczas gdy podziwiane przez wszystkich schodziły zwolna ze schodów teatru włoskiego lub spacerowały po salonie, w duszy Rajmunda rodziło się politowanie dla Marty, Walentyny — i dla siebie samego. Z jednej strony uczucie wewnętrznego zadowolenia na widok oddawanych żonie pochwał, z drugiej przestrach, jaki budziło w nim kłamstwo Marty z szatańską oddawane sztuką, dawały mu poznać całą potworność ohydnego wspólnictwa, a miłość, jaką do tej chwili jeszcze dla kochanki uczuwał, została zachwianą.
Po takich to wieczorach przepędzał zwykle czas sam na sam z żoną i doznawał wtedy niewypowiedzianej ulgi. Był wolnym od wpływu Marty aż do dnia następnego. Powóz unosił ich szybko ku Neuilly; Walentyna znużona garnęła