Od czasu powrotu do Paryża Marta zauważyła, że miłość kochanka słabnie. Pomimo wszelkich starań, aby go przy sobie zatrzymać, widziała, że powoli traci wpływ, chociaż w zachowaniu się jego nie znajdowała powodu do żądania wyjaśnień. Okazywał zawsze jednakową miłość, jednakowe przywiązanie; lecz w oznakach miłości tej był pewien odcień rezygnacyi, zupełnie różnej od zapału, jakim w pierwszych dniach był przejęty. Więcej czuł zadowolnienia na myśl, że jest kochany, niżli sam kochał. Często pogrążony był w głębokim smutku, zdradzającym przykre myśli i wyrzuty sumienia, których się Marta właściwie najwięcej obawiała. Te smutne, choć powolne odkrycia sprawiły, że boleśnie odczuwała zawód, jaki ją wkrótce miał spotkać.
Wiadomość, że Walentyna miała zostać matką, spadła na nią niespodziewanie i wywarła silne i straszne zarazem na niej wrażenie. Z własnego doświadczenia Marta przeczuła nowa siłę, w jaką macierzyństwo miało uzbroić żonę Raj-