Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/228

Ta strona została przepisana.

mundowi swobodę. Serce jej staczało tysiączne walki. Raz przeklinała los, który ją z nim połączył, to znów pragnęła zgłębić przyszłość, pełną dla niej samych smutnych jakichś obrazów. Podczas gdy Walentyna i Rajmund byliby szczęśliwi, ona, cierpiąc, wylewałaby tylko łzy gorzkie.
Wspominała szczęśliwe chwile gorącej miłości, a wspomnienie to wywoływało w niej jakiś dreszcz nieokreślony. Mówiła wówczas, że Rajmund nie może, nie powinien jej porzucić. Jakże wyrzucała sobie, że w dniu, w którym mąż zeszedł ich razem, nie ratowali się ucieczką! Jakież to zaślepienie skłoniło ją do popchnięcia Rajmunda w objęcia Walentyny? Były to przecież tylko przelotne wspomnienia, spóźnione i zbyteczne wyrzuty! Wszystkie te myśli zapełniały chorą jej wyobraźnię. Raz pragnęła, aby się coś stało, za chwilę znów chciała to wszystko odwołać. Niewidzialna ręka raniła ją bezustannie. W walce szukała napróżno ratunku, którego nikt jej nie mógł przynieść — naokół żadnego przyjaznego serca! Nawet najwyższe szczęście, syn, w którym matki znajdują w największych utrapieniach pociechę, nie był wstanie uspokoić wzburzonej wyobraźni, chociaż był tak podobnym do Rajmunda!
Straszna gorączka niepokoju trawiła ją najbardziej po owym wieczorze, na którym doszła