łach. Miejsce głębokiego smutku, jaki na jej twarzy zalegał, zajął uśmiech zadowolenia. Czyż bowiem z powodu choroby Walentyny, Rajmund nie był swobodniejszy? Wsparta na jego ramieniu, całą godzinę przechadzała się po odległych alejach ogrodu. Ukryła przed nim stan serca, które zresztą uderzało już spokojniej. Pełnemi uroku słowy wyjawiła mu cały ogrom miłości, aby odsunąć od niego myśl, a nawet nadzieję opuszczenia jej. Skoro Rajmund spostrzegł, jak jest kochany, przekonał się o bezużyteczności swych usiłowań. Kajdany jego należały do rzędu tych, których skruszyć nie podobna. Walentyna obudziwszy się, znalazła u swego łoża Martę uśmiechniętą, czułą, z otwartemi do uścisku ramiony. Spożyli razem śniadanie. Marta dawno nie była tak wesoła.
Od tego czasu Marta nie dała spokoju kochankowi. Ciągłe spotkania w ciągu dnia u niej, lub u niego lub wreszcie w lasku, wieczorem w teatrze lub na balu.
Korzystając z choroby Walentyny, towarzysząc wszędzie jej mężowi, starała się go silniej do siebie przywiązać. Popełniała jedno szaleństwo za drugiem. Raz śniadanie w jakimś handlu, to znowu schadzka na balu opery. Możemy powiedzieć, że starała się publicznie z nim pokakazywać, aby dać poznać paryżanom to, z czem się dotychczas kryła. Gdy ją powstrzymywał:
Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/231
Ta strona została skorygowana.