Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/240

Ta strona została przepisana.

wszechnie jego skąpstwo. Oskarżano go, że umyślnie zamyka oczy, aby nie widzieć tego, co dla wszystkich stało się już widocznem. Nie umiejąc wśród ludzi zjednać sobie szczerej przyjaźni, nie znalazł nikogo, coby go objaśnił o haniebnej roli, jaką mu przypisywano. Niechęć i złość mnożyła dowolnie hańbiące wieści, które przechodziły z ust do ust. Każdy dorzucał coś do historyi Varades’a; niektórzy zaś bardziej oględni a równie łatwowierni, unikali go widocznie. Ta właśnie okoliczność wywołała zdarzenie, które mamy opisać.
Pewnego dnia, pod kolumnadą giełdy, w czasie panującego tam zgiełku i ruchu, mijając grupę znajomych sobie bankierów, usłyszał wymówione swe nazwisko. Zatrzymał się więc nagle i zapytał:
— Mówiliście panowie o mnie?
Powiódł wzrokiem po sześciu zagadniętych w ten sposób osobach — lecz z wielkiem jego zdziwieniem nikt nie odpowiadał. Spostrzegł na ich twarzach źle ukryte zakłopotanie. Wreszcie nie wyrzekłszy doń słowa oddalili się. Przyjęcie to było tak różne, od tego jakiego zwykł doznawać, że chwilę pozostał na miejscu skamieniały i nieruchomy. Następnie zbliżył się do jednego z nich a zatrzymując go za rękę zapytał:
— Czy mi pan nie wytłomaczysz tego dziwne-