Tego było zanadto; poczuł, że mu po rozpalonych policzkach łzy spływają. Upadł bez czucia na fotel, pogrążony w cichej lecz strasznej boleści. Wówczas cała przeszłość stanęła mu przed oczyma: przypomniał sobie okoliczności, jakie poprzedziły małżeństwo i to, co potem zaszło, przypomniał wypadki owego wieczora, gdy znalazł Rajmunda u nóg Marty i odgadł odegraną przez Walentynę rolę. Czynił sobie gorzkie wyrzuty, za swą łatwowierność i obojętność. Potem, skoro się po tym pierwszym wybuchu gniewu nieco uspokoił, przeszedł do pokoju syna, pozostawiając za sobą wszystko w nieładzie.
Dziecię, osłonięte zakrywającemi kolebkę firankami, spało. Varades zbliżywszy się wpatrywał weń, podczas gdy wewnątrz niego toczyła się gwałtowna walka.
— To nie moja krew — myślał — a jednak jak ja go kocham! Nie mogę go wyrzucić za drzwi, oddać w ręce nędznej i shańbionej matki. Nie, nie! zatrzymam cię przy sobie najdroższa istoto! Ona byłaby zbyt szczęśliwą, gdybym cię jej oddał. Wypędzę ją — lecz ty pozostaniesz na to, aby nauczyć się nienawidzieć jej — to będzie moją zemstą!
Upłynęła godzina. Powrócił do pokoju Marty, aby tam wywrzeć całą swą nienawiść. Szedł prędko z ręką na czole, na którem czuł jakby rozpalone żelazo. Deptał po rozrzuconych na po-
Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/246
Ta strona została skorygowana.